Środa, 15 Maj 2024

20 lat w UE/ Ekspert: Polacy po 20 latach członkostwa - bardziej eurorealiści niż euoroentuzjaści

27.04.2024, 04:17 Aktualizuj: 28.04.2024, 12:32

Po 20 latach obecności w UE, Polacy to bardziej eurorealiści niż euroentuzjaści; widzą zalety Unii, korzyści dla siebie z bycia w tej wspólnocie, ale też trzeźwo i nieraz krytycznie patrzą na unijną biurokrację - uważa prof. Stanisław Mocek, socjolog i medioznawca, rektor Collegium Civitas.

W tym roku mija 20 lat, odkąd Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Rozszerzenie z 2004 r. było największym w historii Wspólnoty - do Unii oprócz Polski dołączyły wówczas: Czechy, Słowacja, Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowenia, Cypr i Malta.

Prof. Mocek zaznaczył, że rozważając kwestie poparcia Polaków dla obecności w UE w ciągu tych 20 lat i poczucie ich podmiotowości w Unii, należy brać pod uwagę fazy, jakie w tej sprawie przechodzi każde państwo: "od prawie euforycznej, która ma na ogół miejsce bezpośrednio po dołączeniu", przez rosnący krytycyzm pewnej części społeczeństwa, do ustabilizowania opinii i traktowania danej sytuacji jako naturalnej.

"Najnowsze wyniki badań dwóch ośrodków, które niedawno się ukazały, pokazują, że ok. 60 proc. Polaków deklaruje się jako osoby prounijne, kilkanaście procent jest zdecydowanie przeciwnych UE, a reszta prezentuje postawę neutralną. Więc jak na europejskie wyniki badań te wskaźniki świadczą o umiarkowanie pozytywnym nastawieniu do UE" - zauważył.

"Ten wynik był jeszcze lepszy za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy, której narracja opierała się na budowaniu konfliktu i opozycji do UE, na zasadzie właśnie +my+ kontra +oni+. Obowiązywała narracja podważania korzyści jakie płyną z UE, zupełnie innego przedstawiania spraw unijnych np. KPO. Dochodzą też sprawy dotyczące transformacji ekologicznej i klimatycznej. Była to też retoryka silnie nastawiona przeciw Niemcom, Francji, wytwarzająca też wrażenie, że wcześniejsze rządy prezentowały poddańcze nastawienie do UE. W skrajnym przypadku wyewoluowało to do przekonania, że władztwo poprzedniego systemu, +Moskwy+, zamieniło się na władztwo Brukseli. I to jest podnoszone przez zwolenników Konfederacji oraz skrajnie prawicowych organizacji" - podkreślił Mocek.

Jego zdaniem, jeśli porówna się polskie wyniki z poparciem dla UE w innych krajach, jego poziom w Polsce jest porównywalny do innych państw. Zauważył, że nie zawsze jest ono jednoznacznie skorelowane z poglądami politycznymi. "I tak na przykład, mimo rządów eurosceptycznego premiera Viktora Orbana, społeczeństwo węgierskie jest cały czas nastawione prounijnie" - stwierdził Mocek.

"Jeśli chodzi o Polskę traktowałbym ten wynik jako całkiem przyzwoity. Nie było tąpnięcia w kwestii poparcia dla UE, społeczeństwo widzi w członkostwie jednak głównie korzyści, mimo narracji poprzedniej władzy, że ogranicza ono polską suwerenność. Oceniłbym mimo to, że Polacy dziś to mniej euroentuzjaści, a bardziej eurorealiści, którzy widzą jej zalety, korzyści dla siebie, ale też trzeźwo i nieraz krytycznie patrzą na unijną biurokrację i narzucanie rożnych regulacji" - powiedział ekspert.

"Ciekawy jest też wątek współdecydowania, postrzegania UE bądź jako +my+, bądź jako +oni+. Bardziej jako +my+ postrzegają UE młodzi i osoby w średnim wieku i osoby lepiej wykształcone, dla których bycie w UE to stan naturalny i które były świadomymi beneficjentami środków z UE. Nieco inaczej widzą sprawę rolnicy, którzy wobec kwestii Zielonego Ładu bywają rozgrywani politycznie - a jeszcze inaczej osoby starsze, które często poruszają kwestię zachowania przez Polskę suwerenności" - dodał.

Zaznaczył, że paradoksalnie - największe i najbardziej długotrwałe, korzystne na ogół w sposób rewolucyjnie zmiany zaszły wskutek obecności w UE w gospodarstwach rolniczych. "Polskie rolnictwo zmniejszyło się co prawda z punktu zaangażowania i liczebności na wsi, ale jednak polskie rolnictwo zmieniło się w sposób niespotykany nigdy wcześniej, jeśli chodzi o sprzęt, wykształciła się też pewna klasa przedsiębiorców rolniczych" - wskazał.

Ocenił, że wyniki dotyczące poparcia dla UE pokazują "odtwarzający się dwubiegunowy podział polityczny". Według Mocka "część zwolenników Zjednoczonej Prawicy i Konfederacji jest coraz bardziej antyunijna i postrzegają UE jako zagrożenie, jako utratę niepodległości, a także bardzo krytykują możliwe ograniczenie benefitów z UE". "Natomiast młodzi, zamożniejsi, to te 60 proc. Polaków, którzy traktują UE jako szansę rozwojową dla Polski" - dodał.

Jak zaznaczył, większość z 60 proc. polskich zwolenników Polski w UE, traktuje Unię - w sytuacji za wschodnią granicą Polski i na Bliskim Wschodzie - jako możliwą osłonę państwową i czynnik zwiększający jej bezpieczeństwo.

Dla młodych - ocenił Mocek - UE to bardziej "my" niż "oni". "To osoby, które urodziły się już w czasie internetu i mediów społecznościowych, Europa jest otwarta, można pojechać, gdzie się chce i nawiązywać kontakty, UE jest dla nich rzeczą normalną, naturalnym środowiskiem. Trudno ich zatem przekonać, że obecność w UE grozi suwerenności ich kraju" - podkreślił.

Zdaniem eksperta poparcie dla UE może jeszcze wzrosnąć, jeśli rząd premiera Donalda Tuska okaże w ramach UE swoją sprawczość, sprowadzi środki na rozwój Polski lub jeśli sytuacja bezpieczeństwa w regionie się pogorszy.

Mocek uważa, że wobec wszystkich tych czynników trudno spodziewać się, by na podatny grunt trafiły ewentualne dążenia do polexitu. (PAP)

autorka: Wiktoria Nicałek

wni/ godl/ mow/

PLIKI COOKIES

Ta strona korzysta z plików cookie. Sprawdź naszą politykę prywatności, żeby dowiedzieć się więcej.